Forum klasy 3D

Świat

"To będzie cmentarz syjonistów"

  Świat jednomyślnie chce zaprzestania działań zbrojnych w Strefie Gazy, ale różni się w retoryce. Podczas gdy szef brytyjskiej dyplomacji David Miliband mówi o konieczności wzmocnienia wysiłków dyplomatycznych, z Iranu płynie złowieszczo brzmiące ostrzeżenie: "Syjoniści powinni wiedzieć, że Gaza będzie ich cmentarzem" - mówił przewodniczący irańskiego parlamentu Ali Laridżani.
  - Na szczęście stanęli oni [izraelscy żołnierze] w obliczu obrony odważnych Palestyńczyków i napotkali silny opór - dodał Ali Laridżani.
- Jesteśmy zdeterminowani wypracować tak szybko, jak to tylko możliwe, trwałe zawieszenie broni, które musi obejmować zaprzestanie przemytu broni do Gazy i otwarcie przejść z Gazą - powiedział Miliband. - Wielka Brytania wierzy, że kryzys na Bliskim Wschodzie ma znaczenie dla całego świata.
W niedzielę rano premier Gordon Brown wezwał do natychmiastowego zawieszenia broni w Strefie Gazy.

  Pakistan potępia
- Powinno dojść do wstrzymania ognia w Gazie. To, co się stało, jest nie do usprawiedliwienia i Pakistan to potępia - mówił dziennikarzom szef pakistańskiego MSZ Szah Mehmood Qureshi, odnosząc się do strat wśród ludności cywilnej.
Jordania: świat powinien interweniować
  - Sytuacja humanitarna w Gazie pogorszyła się do tego stopnia, że milczenie stało się nieakceptowalne - król Abdullah II powiedział byłemu premierowi Wielkiej Brytanii i obecnie specjalnemu wysłannikowi na Bliski Wschód Tonny'emu Blairowi. - Społeczność międzynarodowa powinna zakończyć tę tragedię oraz zmusić Izrael do zatrzymania agresji i otworzenia przejść granicznych, by umożliwić przepływ pomocy i ewakuację rannych - czytamy w oświadczeniu królewskiego pałacu, streszczającym rozmowę liderów.
Blair reprezentuje tzw. Kwartet, czyli cztery liczące się siły międzynarodowe: Stany Zjednoczone, Unię Europejską, Rosję i Organizację Narodów Zjednoczonych.

Trzęsienie w Indonezji - są ofiary

  Seria trzęsień ziemi na północnym wybrzeżu indonezyjskiej wyspy Papua spowodowała uszkodzenie kilku budynków i śmierć czterech osób. Trzęsienia wywołały również tsunami, które zaatakowało wybrzeże Japonii.
  Na szczęście, tsunami nie spowodowało zniszczeń. Same trzęsienia zawaliły kilka budynków w indonezyjskich miejscowościach Manokwari i Sorong. Wśród nich - kilkupiętrowego hotelu. W gruzach budynków zginęły dwie osoby, a przynajmniej pięć zostało rannych. Ratownicy wciąż przeszukują miejsce zdarzenia.
Wstrząsy o natężeniu 7,6 st. według skali Richtera zarejestrowano o godz. 4.43 nad ranem (20.43 czasu polskiego) w rejonie miasta Manokwari, w prowincji Irian Jaya na głębokości 35 km - podała amerykańska agencja U.S. Geological Survey.

  Na szczęście nie było powodzi
Wkrótce potem wystąpiły wstrząsy wtórne o sile 7,5 st. Ogłoszono alarm ostrzegający przed falami tsunami, ale wkrótce go odwołano.
Według lokalnych władz, zerwane zostały linie energetyczne, uszkodzone liczne budynki a komunikacja lotnicza z regionalną stolicą Manokwari jest zawieszona.
Silne trzęsienie ziemi u zachodnich brzegów Indonezji w 2004 roku spowodowało tsunami, w którym zginęło 230 tys. osób.

Śmiertelne chińskie fajerwerki

  Eksplozja w nielegalnej fabryce sztucznych ogni we wschodnich Chinach zabiła 13 pracowników. Do wybuchu doszło niedługo przed obchodami chińskiego Nowego Roku.
  Fajerwerki wybuchły trzy tygodnie za wcześnie, rok Brązowej Krowy zaczyna się bowiem 26 stycznia (zgodnie z zachodnim kalendarzem).
Właściciel fabryki przyznał, że w opuszczonych barakach pracowało 16 osób. Wybuch zabił 13 z nich, a dwie kolejne ranił.
Lokalna policja zatrzymała właściciela nielegalnego zakładu i bada dokładne przyczyny wybuchu, podała chińska agencja Xinhua, cytowana przez Reutersa.

  To oni wymyślili proch
Chińczycy wymyślili sztuczne ognie i wprowadzili noworoczne pokazy ponad dwa tysiące lat temu. Wytwarzanie fajerwerków jest bardzo popularne w Państwie Środka, jednak co roku przyczynia się do śmierci wielu osób chałupniczo produkujących fajerwerki.

Świat wyszedł na ulice. Antywojenne protesty

  Dziesiątki tysięcy ludzi na całym świecie wyszły na ulice miast w proteście przeciwko kolejnej odsłonie konfliktu bliskowschodniego. Demonstrowali mieszkańcy Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Grecji, Irlandii, Włoch, Holandii, Hiszpanii i Turcji i Stanów Zjednoczonych. Na całym świecie trwają protesty przeciwko konfliktowi.
  Do niezwykle ostrych protestów doszło na ulicach Paryża. W manifestacjach udział wzięło 20-25 tys. mieszkańców francuskiej stolicy. Doszło do starć pomiędzy nimi a policją. Na bulwarze Haussmanna zapłonęły samochody.
Większość protestantów wyszła by zamanifestować swój sprzeciw wobec polityki izraelskiego państwa i poparcia dla niej prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Tłum próbował przedostać się pod ambasadę Izraela, uniemożliwiły mu to jednak kordony policyjne.
Demonstracje popierające Palestyńczyków przeszły również ulicami Lyonu i Marsylii. W każdym z tych miast manifestowało około 10 tysięcy osób.

  "Wstydź się!"
Podobna liczba manifestantów wyszła na ulice Londynu. Kolejne demonstracje planowane były w kolejnych 30. brytyjskich miastach. Wielu protestujących potrząsała trzymanymi w dłoniach butami - nawiązując do rzucającego butami w prezydenta USA George'a W. Busha irackiego dziennikarza. Amerykańska administracja winą za konflikt obarcza Hamas i wspiera w nim stronę izraelską.
Dziesiątki butów poleciały też w stronę siedziby szefa brytyjskiego rządu Gordona Browna na Downing Street w Londynie. "Wstydź się" - skandowali protestujący. Na czele demonstracji szła piosenkarka Annie Lennox.
Rzecznik rządu poinformował jednak, że Brown rozmawiał z izraelskim premierem Ehudem Olmertem i wzywał do natychmiastowego wstrzymania ognia.

  Świat protestuje
Grecka policja przyznała się, że użyła gazu łzawiącego wobec protestujących przed izraelską ambasadą w Atenach. W manifestacji wzięło udział około 5 tys. osób. Demonstranci palili izraelskie flagi, rzucali kamieniami i starli się ze stróżami porządku.
Około 3,5 tys. manifestantów wzięło udział w marszach w Berlinie i 4 tys. w Duesselldorffie. Kilka tysięcy protestowało też w Ankarze i Istanbule. Setki w Nowym Jorku, Kuwejcie, Madrycie, Amsterdamie, Mediolanie, Turynie...

Polska

Uwaga, ślisko i wietrznie!

  Pomimo trudnych warunków na drogach w całej Polsce, nie doszło do poważnych wypadków. Jednak meteorolodzy i drogowcy ostrzegają, że czeka nas bardzo mroźny i trudny okres, który będzie powodował poważne utrudnienia na drogach.
  - Na szczęście temperatura nie spada poniżej -6 stopni, więc działa jeszcze sól, którą posypujemy drogi. Prognozy zaś mówią, że wiatr ma się uspokajać i temperatura w dzień będzie rosnąć - powiedział dyżurny GDDKiA z Olsztyna.
Po nocnych opadach śniegu i mocno wiejącym wietrze w niedzielę rano drogi krajowe i wojewódzkie są przejezdne ale śliskie - zalega na nich błoto pośniegowe. Zaspy mogą występować jednak na lokalnych i gminnych drogach.
Dużym problemem jest także zalegające ciągle na drogach błoto pośniegowe.
  Uwaga, wypadki
Trudne warunki drogowe były przyczyną kilku niegroźnych kolizji i wypadków, jakie wydarzyły się w nocy z soboty na niedzielę.
Do jednego z nich doszło w Łodzi. Na jednej z ulic miasta zderzyły się dwa samochody osobowe. Kierowcy obu aut trafili do szpitala. Nie wiadomo, jakie były dokładne przyczyny zdarzenia, ale policja nie wyklucza, że kierowcy nie zachowali należytej ostrożności na nieodśnieżonej jezdni.
  Śląsk bardziej spokojny
Mimo zimowych warunków jazdy i lokalnych opadów śniegu, minionej doby na drogach woj. śląskiego było mniej wypadków i kolizji niż w poprzednie dni - wynika z niedzielnych informacji służb kryzysowych. Według meteorologów, do niedzielnego popołudnia w woj. śląskim nadal może wiać silny wiatr, powodujący lokalne zamiecie i zawieje śnieżne utrudniające ruch na drogach.

Sześć ofiar pożaru kamienicy

  Sześć osób doznało obrażeń w czasie pożaru kamienicy w Radomsku. Do szpitala przewieziono dwie kobiety i mężczyznę mieszkających w budynku. Poszkodowanych zostało również trzech strażaków.
  - Jeden z ratowników przebywa na obserwacji w szpitalu, dwóm udzielono pomocy i zostali zwolnieni do domu - poinformował dyżurny komendy wojewódzkiej straży pożarnej w Łodzi.
Po godz. 5 rano w dwukondygnacyjnej kamienicy przy ul. Przedborskiej 51 w Radomsku doszło do wybuchu gazu, w wyniku którego zapaliło się poddasze budynku. Zdaniem strażaków, przyczyną wybuchu było rozszczelnienie instalacji gazowej spowodowane niskimi temperaturami powietrza.
  Z kamienicy ewakuowano 14 osób, którym trzeba zapewnić lokale zastępcze. - W tej chwili nie mogą wrócić do mieszkań, gdyż szkody są znaczne i budynek aktualnie nie nadaje się do zamieszkania - wyjaśnił dyżurny straży.
Pożar gasiło sześć jednostek straży. Trwa zabezpieczanie budynku, usuwanie skutków pożaru i szacowanie strat.

Informacje regionalne

Śmiertelne potrącenie rowerzysty w Opolu

  24-letni kierowca auta, który uderzył w rowerzystę był pijany.
  Do tragedii doszło dzisiaj (4 stycznia) około godz. 8.20. 60-letni mężczyzna jechał rowerem ulicą Frankiewicza w Opolu. Uderzył w niego samochód audi. Rowerzysta zginął na miejscu.
Kierowca auta próbował uciekać. Nie zapanował jednak nad samochodem i uderzył w płot jednej z posesji.
Jak się okazało 24-letni kierowca audi był pijany - miał około 2 promili alkoholu w wydychanym powietrzu.

Opolska załoga wystartowała w Rajdzie Dakar

  Dziś przeżyliśmy jedyny chyba taki dzień w życiu. Jako załoga z ostatnim numerem startowym w kategorii samochodów, otwieraliśmy kolumnę zaraz za motocyklami policyjnymi - piszą z trasy rajdu opolscy zawodnicy.
  - Na punkcie kontroli czasu obsługa z serwisu ostrzegała nas: uważajcie! Na trasie jest dużo ludzi! - mówi Aleksander Sachanbinski
- Słowo "dużo" nabrało trochę innego znaczenia, gdy 3 policyjne motocykle zaczęły "wytyczać trasę" wśród wszechobecnego tłumu. Jeszcze nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem! Ogromne, rozentuzjazmowane morze ludzi. Mimo tego eskorta sprawnie torowała nam drogę, przez zamknięte dla ruchu centrum miasta - dodaje Arkadiusz Rabiega
  Serwis teamu Terra Trek miał sporo problemów z poruszaniem się po mieście. Wiele ulic było bowiem zamkniętych.
Przed startem przez dwa dni członkowie ekipy zajmowali się sprawdzeniem pojazdów po transporcie morskim.
- Skontrolowaliśmy większość podzespołów i regulowaliśmy amortyzatory pod obciążeniem pełnym bakiem paliwa. Rozpakowaliśmy też wyposażenie obowiązkowe ze szczelnie zamkniętej ciężarówki serwisowej - informuje Piotr Domański manager zespołu.

Sport

Małysz z debiutantem powalczą o twarz

  Polscy skoczkowie byli od włos od przedwczesnego zakończenia operacji "Turniej Czterech Skoczni", ale trener Łukasz Kruczek zadecydował o nieodpuszczeniu ostatnich dwóch konkursów. Sobotnie kwalifikacje do zawodów w Innsbrucku jednak potwierdziły dramatycznie niską formie Polaków. Obok Małysza w niedzielę wystartują Kamil Stoch i debiutujący na austriackim obiekcie Piotr Żyła.
  Najlepszy polski skoczek po oficjalnych treningach i kwalifikacjach w Innsbrucku przyznał, że jego skokom jeszcze sporo brakuje do doskonałości. Zdaniem Małysza, jemu i pozostałym skoczkom polskiej kadry potrzebny jest spokojny trening.
- Najlepsze skoki w ostatnim czasie oddałem na treningu w Oberstdorfie. Widocznie nie jest to jeszcze taka stabilna forma, żeby po jednym treningu wszystko było już dobrze. Tego było jednak za mało, potrzeba więcej spokojnych, stabilnych skoków – mówił tuż po kwalifikacjach Małysz.
- Jeśli chodzi o moje skoki tutaj, to chyba ten drugi podczas treningu był najlepszy. Z tego, co trenerzy mówili, na dole wiało w plecy i dlatego nie odleciałem – ocenił swoją dyspozycję "Orzeł z Wisły".

  Widzą poprawę?
Mimo słabych wyników polskich skoczków w kadrze nie ma histerii i panuje umiarkowany optymizm. Obok Małysza w głównym konkursie w Austrii wystąpią dwaj inni reprezentanci – Piotr Żyła i Kamil Stoch. Dla tego pierwszego to debiut na skoczni w Innsbrucku.
- Ten skok w kwalifikacjach był jednym z lepszych w Innsbrucku. To mój debiut na tym obiekcie, więc nie jest źle – uważa Żyła i dodaje, że nie wyczuwa nerwowości w drużynie.
- Jeśli chodzi o atmosferę w drużynie to jest raczej normalnie, staramy się realizować nasze założenie, nie ma nerwówki. Gdybyśmy reagowali nerwowo to trzeba by jechać do domu. To sezon startowy i trzeba skakać tak, jak się umie – twierdzi młody skocze z Wisły. Również dobrej myśli jest Kamil Stoch: - Coś musi zaskoczyć i będzie już dalej szło dobrze – zapowiedział.

Sędzia z Madrytu uratował Barcę

  Obyło się bez niespodzianki w pierwszych po świętach meczach Primera Division - Barcelona i Valencia zgodnie odprawiły swoich rywali po 3:1, choć przez długi czas w Barcelonie sensacja wisiała w powietrzu. Gospodarze długo nie potrafili sforsować obrony Mallorki. Udało się to dopiero na 15 minut przed końcem meczu, a zdaniem obserwatorów liderowi w zwycięstwie pomógł sędzia.
  Trener Barcelony Pepe Guardiola nie ukrywał, że obawiał się pierwszego meczu po świętach. O tym, że jego obawy były uzasadnione, przekonał kibiców pierwszy kwadrans meczu. - Pierwszy mecz po świątecznej przerwie zawsze jest niebezpieczny, bo nie wiadomo, na czym tak naprawdę stoimy - przyznał.
  Koszmarny błąd Toure
Goście nie wystraszyli się lidera Primera Division i wyszli na boisko z zamiarem sprawienia niespodzianki i zastopowania rozpędzonej lokomotywy z Barcelony, a ta do meczu przystąpiła bez swojego największego asa – Lionela Messiego.
W 15. minucie kibice na Camp Nou przecierali oczy ze zdumienia – napastnik Mallorki Aduriz przejął piłkę po koszmarnym błędzie Yaya Toure na środku boiska i popędził w kierunku bramki Victora Valdesa. 1:0 dla gości. Aduriz już w drugiej minucie meczu pokazał, że obrońcy Barcelony muszą na niego uważać. Wtedy jeszcze został powstrzymany przez Rafaela Marqueza.
  Podrażnili ich ambicję
Stracony przez piłkarzy Barcy w 15. minucie meczu gol podrażnił ich ambicję i wzięli się do roboty, czego wyrazem było szybkie wyrównanie - strzelił Thierry Henry. Piłkę po rzucie rożnym strącił głową Carles Puyol, a ta trafiła do niepilnowanego Francuza. 1:1. Bramka dla Barcy była zasłużona. Ich przewaga w ostatnim kwadransie była przygniatająca - w posiadaniu piłki byli przez 70 procent czasu gry.
  Zadecydował kwadrans
Kibice na stadionie zacierali ręce i spodziewali się kolejnych bramek dla ich pupili, które miały być kwestią czasu. Przeliczyli się, bo na drugie trafienie czekali aż do 75. Minuty. Wtedy piłka po rykoszecie trafiła do Eidura Gudjohnsena, a ten zagrał ją idealnie do Andresa Iniesty. Skrzydłowy Barcelony nie mógł zmarnować takiej sytuacji i podwyższył wynik na 2:1. Goście protestowali, bo byli zdania, że Islandczyk był na spalony. Identycznie zdarzenie zinterpretowała prasa po meczu - zdaniem hiszpańskich mediów o zwycięstwie Barcelony zadecydował pochodzący z... Madrytu sędzia Carlos Velasco Carballo.
Mallorkę dobił w doliczonym czasie gry Yaya Toure, który tym samym zrehabilitował się za głupią stratę piłki w pierwszej połowie, po której padła bramka. Defensywny pomocnik Barcy wpadł w pole karne i niczym Messi przedryblował obrońców gości i umieścił piłkę w siatce bezradnego Germana Luxa.
Wcześniej z boiska za drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, z boiska wyleciał prawy obrońca drużyny z Balearów – Josemi.

  Wynik sobotnich meczów 17. kolejki Primera Division
Barcelona - Real Mallorca 3:1
Valencia - Atletico Madryt 3:1
  Grają w niedzielę
Real - Villarreal (17)
Athletic B. - Espanyol (17)
Malaga - Sporting Gijon (17)
Recreativo - Numanxia (17)
Almeria - Betis (17)
Valladolid - Racing (17)
Sevilla - Osasuna (19)
Getafe - Deportivo (21)


Sportowcem roku jest Robert Kubica

  [b]Kierowca BMW Sauber, Robert Kubica został najlepszym sportowcem 2008 roku. Zwyciężył w 74 plebiscycie "Przeglądu Sportowego. Nasz "rodzynek" w Formule 1 wyprzedził dwóch mistrzów olimpijskich Leszka Blanika i Tomasza Majewskiego. Niestety Roberta nie było na gali i w jego imieniu statuetkę odebrał jego menadżer.
  Najgorsze dla sportowców czwarte miejsce, tuż za pudłem, zajęli wioślarscy "dominatorzy" czyli czwórka podwójna w składzie Kolbowicz, Wasielewski, Jeliński, Korol - Od czterech lat zawsze na podium, jednak nie dziś - jak podkreślił wręczający im Championy komentator sportowy Dariusz Szpakowski.
Kolejne dwa miejsca zajęli wicemistrzowie z Pekinu Szymon Kołecki i Maja Włoszczowska.
Na siódmym miejscu uplasował się Tomasz Gollob, który wyprzedził swojego imiennika biathlonistę Tomka Sikorę. Statuetkę za dziewiąte miejsce otrzymała tenisistka Agnieszka Radwańska, a na dziesiąte miejsce zajął dyskobol Piotr Małachowski. Gala odbywa się w Teatrze Polskim.
  Lech Poznań drużyną roku
Kolegium redakcyjne "Przeglądu Sportowego" wyróżniło piłkarzy Lecha Poznań nagrodą drużyny roku. Nagrodę dla trenera roku odebrał szkoleniowiec wioślarskiej czwórki podwójnej - Aleksander Wojciechowski. Za imprezę roku uznano wyścig kolarski Tour de Pologne, organizowany przez Czesława Langa, a statuetki dla najlepszych sportowców niepełnosprawnych otrzymały złote medalistki igrzysk paraolimpijskich - tenisistka stołowa Natalia Partyka i pływaczka Katarzyna Pawlik.
Nagrodą "superchampiona" uhonorowano pierwszego polskiego hokeistę występującego w lidze NHL - Mariusza Czerkawskiego, który w minionym roku zakończył karierę.